Zanim spróbuję odpowiedzieć na pytanie „co czyni nas szczęśliwymi” napiszę, co rozumiem przez „szczęście” i o jakie szczęście mi chodzi. Otóż, nie mam na myśli szczęścia w postaci wyjątkowych zbiegów okoliczności, dzięki którym nagle i niespodziewanie zyskujesz od losu coś bardzo dobrego.
Nie piszę tu o szczęściu, jako wielkim i wymarzonym przełomie życia. Piszę o szczęściu w codzienności. Tym zwyczajnym, prostym i często niedostrzegalnym. Piszę o szczęściu jako dobrym samopoczuciu towarzyszącym ci niezależnie od tego, że codzienność nie jest usłana samymi różami.
Wiesz już o czym będzie ten tekst? Będzie o tym, co pomaga być szczęśliwym mimo kłopotów i trosk, które zdarzają się w życiu każdego z nas.
Pytani o szczęście
Pytani o szczęście dzisiejsi przedstawiciele młodego pokolenia, utożsamiają je głównie z pieniędzmi i sławą. Trudno się dziwić, skoro we wszelkiego typu mediach wciąż widzą wyglądających na szczęśliwych bogaczy i celebrytów.
Wygląda na to, że kolejne generacje wierzą, że ciężka praca i pięcie się po szczeblach takiej czy innej kariery uczyni ich szczęśliwymi. Da poczucie spełnienia, zadowolenia i sensu życia.
Badanie poczucia szczęścia
Czy tak jest naprawdę? Czy dążenie do sławy, wysoka pozycja społeczna i otaczanie się dobrami istotnie czyni ludzie szczęśliwymi? Konstruowanie odpowiedzi na to pytanie, wiele lat temu zaczęto w pewnym, najdłuższym w historii, bardzo ciekawym i dającym ogromne ilości informacji eksperymencie psychologicznym. Badaniem poczucia szczęścia zajmowało się wielu naukowców. Najsłynniejszy eksperyment tego typu trwał 80 lat, a prowadzony był na Uniwersytecie Harvarda.
80 lat badania szczęścia
Badając szczęście Badanie zaczęło się w roku 1938 i objęło 268 studentów tej uczelni. Naukowcy zbadali ich rodziny, po czym obserwowali ich rozwój i osiągnięcia podczas studiów, służby wojskowej, pracy zawodowej i na emeryturze.
Przez cały czas rejestrowane były ważne wydarzenia z życia uczestników badania, takie jak śluby i rozwody, narodziny dzieci, sukcesy i porażki zawodowe, choroby, uzależnienia i inne problemy osobiste.
Pytania
Badaczy interesowało m.in. to, jak ludzie radzą sobie w obliczu niepomyślnych wypadków losowych, jak funkcjonują w kryzysie, jak radzą sobie w sytuacjach konfliktowych itp. Obecnie żyje już niewielu z grupy studentów poddanych badaniu. Dane dotyczące opisywanego eksperymentu obejmują kilka opasłych tomów. Uczestnicy badania co dwa lata odpowiadali na serię pytań zgromadzonych w ankietach. Pytania dotyczyły całego życia, w tym spraw osobistych i intymnych. Uczestnicy badania pytani byli m.in. o zadowolenie z życia rodzinnego, o wizyty i badania lekarskie, o przyjmowanie środków uspokajających.
Bostońska grupa szczęśliwych
Co 15 lat naukowcy przeprowadzali z każdym z nich długą rozmowę. Pierwszymi uczestnikami eksperymentu była ówczesna elita – biali mężczyźni dobrze sytuowani i z wysoką inteligencją. W latach siedemdziesiątych, kierownictwo nad eksperymentem objął profesor psychiatrii George Vaillant. Do wcześniejszych uczestników dołączył on grupę ubogich, słabo wykształconych mieszkańców Bostonu. Grupa ta stanowiła przeciwieństwo tej pierwszej.
Kto radzi sobie najlepiej
Pod koniec lat osiemdziesiątych, do uczestników dołączono grupę 90 kobiet urodzonych w roku 1910 i obserwowanych w innym projekcie. Jak można było się spodziewać, najlepiej w życiu radzili sobie ci, którzy mieli najłatwiejszy start i najbardziej sprzyjające warunki do rozwoju, a więc studenci Harvarda. Najwięcej życiowych porażek zaliczyli biedni i niemający większych szans mieszkańcy Bostonu. Grupa kobiet uplasowała się mniej więcej po środku.
Koleje życia a szczęście
A co ze szczęściem? No właśnie. Opisywany eksperyment pod tym względem całkowicie zaskoczył naukowców. Okazało się bowiem, że poczucie szczęścia nie związane jest bezpośrednio z pozycją społeczną, pieniędzmi czy odniesionymi sukcesami. Wszystko to oczywiście może dawać szczęście, pod warunkiem jednak, że nie zabraknie tego najważniejszego. Czego? Umiejętności dzielenia swojego życia z innymi ludźmi i tworzenia trwałych relacji opartych na zaufaniu i miłości. To właśnie zadowalające, zasilające, trwałe i głębokie więzi z ludźmi są szczęściem, którego nie da się zastąpić sławą, majątkiem, pieniędzmi, urodą czy znaczeniem. Oto dlaczego uczestnicząca w eksperymencie Susan, niemająca pieniędzy, nie osiągająca oszałamiających sukcesów, nierobiąca kariery czuje się, wygląda na szczęśliwą i naprawdę nią jest. Jest, bo – w niesprzyjających okolicznościach nawiązywała głębokie i trwałe relacje z ludźmi. Najpierw była to jej szkolna nauczycielka, potem mąż, później dzieci i wreszcie matka, której wybaczyła zaszłości z dzieciństwa. Autorzy eksperymentu podkreślają, że każdy jest zdolny do nawiązywania wartościowych i uszczęśliwiających relacji z ludźmi. Zdolność ta nie zależy od tego kim jesteśmy, jakie mamy wykształcenie, pozycję społeczną i zasoby finansowe. W każdej z badanych grup, najszczęśliwsi byli właśnie ci, którzy w różnych okolicznościach budowali głębokie i długotrwałe relacje.
Optymizm a szczęście
W tym samym eksperymencie wykazano, że poczucie szczęścia płynie wprost z optymistycznego stosunku do życia. Ludzie optymistyczni żyją dłużej i niezależnie od wieku są pełni energii i nadziei. Optymizm, to nic innego jak umiejętność dostrzegania dobrych stron życia i skupiania się na nich, choć i te gorsze oczywiście istnieją. Osoby nastawione do życia pesymistycznie (snujące czarne myśli, niemające nadziei na przyszłość, skupiające się i wyolbrzymiające wszelką niepomyślność losu) żyją krócej, a na starość są słabe, schorowane, obrażone na życie, samotne i zgorzkniałe.
Wiek a szczęście
Większość z nas sądzi, że starość, to najgorszy okres w życiu i że na tym etapie szczęśliwym być się nie da. Autorzy trwającego 80 lat badania nad życiem i szczęściem przekonują, że jest inaczej. Z przeprowadzonego badania wynika, że na szczęśliwą starość można sobie zapracować. O tym jak będzie wyglądał ostatni etap naszego życia trzeba zacząć myśleć sporo wcześniej, tj. około 50 roku życia. Już wówczas warto nawiązywać i pielęgnować głębokie i wartościowe relacje. Fakt doświadczania i przeżywania takich relacji wpływa bezpośrednio na zdrowie fizyczne. Innymi słowy, mając je mamy szansę na to, by w starszym wieku cieszyć się dobrym zdrowiem.
Oto zasady, które poważnie zwiększają naszą szansę na długą, zdrową i szczęśliwą starość. Żeby taką mieć, trzeba spełnić co najmniej cztery z nich. Po pierwsze; nie palić papierosów. Po drugie; nie jeść więcej niż naprawdę potrzebujemy i nie przesadzać z alkoholem. Po trzecie; być możliwie jak najbardziej aktywnym. Po czwarte; posiadać chęć do uczenia się. Po piąte; być w trwałym związku. Po szóste; jako osoba dorosła być zaradnym w obliczu problemów.
Jakie jest sedno szczęścia?
Harwardzki eksperyment dał odpowiedź na pytanie co stanowi sedno szczęścia. Otóż, sedno to stanowi miłość, a konkretnie umiejętność dawania i odwzajemniania miłości. Banalne? Z pozoru tak. Ale marzenie o tym, by kochać i być kochanym w głębi serca nosi każdy z nas. Miłości, o której tu mowa nie należy mylić z romantycznymi uniesieniami zakochanych. Są piękne, ale nie wystarczają na całe życie. Miłość, to nic innego jak umiejętność bycia blisko drugiego człowieka mimo upływu czasu, męczącej czasami odmienności, nawyków i przyzwyczajeń. Miłość ma wiele oblicz i odcieni. Jej odmianą jest przywiązanie do rodziny lub innej grupy ludzi, której członkowie nawzajem wspierają się i wzmacniają.
W eksperymencie harwardzkim wykazano, że ludzie odizolowani i samotni częściej są nieszczęśliwi, częściej chorują i żyją krócej. Wspomniana już niezamożna i niezbyt wykształcona Susan, była szczęśliwa, bo pokochała najpierw swoją nauczycielkę, potem męża, następnie dzieci i matkę. Bo sedno szczęścia, to nie ilość, lecz jakość relacji z innymi. Relacji prawdziwych, nie wirtualnych. Relacji, w których nie udajemy kogoś kim nie jesteśmy. Nie upiększamy na pokaz swojego życia. Jesteśmy swobodni, naturalni i prawdziwi. Mamy z kim dzielić radości i smutki codzienności. Pomagamy i nam pomagają.
Co czyni nas szczęśliwymi?
Zdobyte zaszczyty, sława czy pieniądze czynią nas szczęśliwymi w tym sensie, że pozwalają na łatwiejsze, bardziej atrakcyjne i wygodniejsze życie. To jednak nie stanowi sedna ludzkiego szczęścia. Prawdziwie i głęboko szczęśliwymi czynią nas przede wszystkim szczere i autentyczne więzi z ludźmi, które ubogacają codzienność, pomagają przetrwać, satysfakcjonują, rozwijają, zasilają i wzmacniają. Wydaje ci się, że masz wszystko, że osiągnąłeś wszystko czego pragnąłeś, a jednocześnie nie odczuwasz szczęścia i radości życia? Być może brakuje ci właśnie takich relacji. Bez nich – korzystanie z wszelkich uroków i możliwości życia nie daje szczęścia. Pamiętaj: samotnym i nieszczęśliwym możesz być także wtedy, gdy otacza cię tłum ludzi.